czwartek, 22 marca 2018

Dokąd sięga siusiak...

...czyli nadal pozostajemy w tematyce okołomedycznej.
 
Ostatnie tygodnie, to generalnie jak w polskim filmie: Nuda... Nic się nie dzieje...
 
Skrzat powoli przestaje wyglądać jak Adamek po spotkaniu z Kliczką. Oko po operacji coraz mniej zapuchnięte, coraz rzadsze skoki temperatury. Kropelki, maści, odpoczynek w domu z Mamą. Trochę marudzi, bo nie może skakać po kanapie i na spacerach ścigać się z psami. Jakoś to znosi, chociaż widać, że łatwiej się denerwuje. W niedzielę poszedł do swojego pokoju "bawić się LEGO". Na szczęście zauważyłem, że budowę próbuje zacząć od stawania na głowie na środku pokoju. I znowu niezadowolony, bo nie mógł się powygłupiać.
 
Tydzień po operacji Skrzat był w szpitalu na kontroli. Tam standardowo...
- Dzień dobry, kto z państwa jest ostatni?
Cisza...
- Ktoś w ogóle czeka na kontrolę do okulisty?
Cisza...
Czekają pół godziny na wizytę, wreszcie zjawia się pani doktor i zaczyna przyjmować. Woła przez półotwarte drzwi.
- Kto z państwa jest pierwszy?
- Ja... - Mama popycha Skrzata w stronę gabinetu.
- Ale ja byłam pierwsza... - nagle, tradycyjnie, pojawia się tajemniczy pacjent znikąd. - Już godzinę wcześniej byłam... I jeszcze jakaś pani za mną też była...
No tak, Mama pytała kto jest ostatni. A ta pani była pierwsza, a nie ostatnia, to się nie odzywała. Logiczne... Chyba.
Z okiem wszystko dobrze. Ma ćwiczyć, żeby nie zrobiły się skrzepy, dalej kropelki, dalsze zwolnienie ze szkoły. Dalej nie może latać na podwórku.
 
W międzyczasie skrzat wyraźnie interesuje się zagadnieniami medycznymi.
 
Zresztą, już kiedyś informował Mamę.
- Wiesz, mi też rosną włosy na nogach - "też", to znaczy tak jak Tacie, bo przecież Skrzat już się czuje prawie dorosły. - Tylko bardzo wolno i tego za bardzo nie widać, ale one rosną.
 
Chociaż czasem, zanim zacznie się odpowiadać, lepiej sprecyzować o co dokładnie pyta Skrzat.
 
Kilka dni temu, leży na kanapie, chyba akurat Mama czyta mu "Kubusia Puchatka" lub inną klasykę.
 
- Tata - wypala nagle Mały w pół zdania. - A czy siusiak może sięgać do migdałków?
 
Trafiony, zatopiony.
 
Na drugi dzień postanowiłem poradzić się, odnośnie najlepszej odpowiedzi na to poważne pytanie, kolegów z pracy. Na szczęście temat siusiakowo-migdałkowy zakończyliśmy ze Skrzatem wcześniej i nie musiałem korzystać z ich teorii.
 
Mama prawie nie zapluła ze śmiechu "Kubusia Puchatka", ale minę ma poważną. Coś w stylu: "No, twój syn ma do ciebie bardzo poważne pytanie. Postaraj się go nie zawieść". Fajnie, tylko myślałem, że do takich pytań mam jeszcze kilka lat. No to weź coś wymyśl w minutę.
 
Na szczęście sam Skrzat przyszedł mi z pomocą.
 
- Tata, no bo przecież siusiak nie jest chyba tylko tak przyczepiony na zewnątrz? I on tam gdzieś w środku musi trochę być, tak? To on aż do migdałków może sięgać?
 
Ma to sens. Jak Skrzat wywali szklankę soku, to potem musi lecieć do ubikacji. Czyli pewnie jakoś to jest połączone. Tak to sobie chyba sprytnie wymyślił. Trochę mu wyjaśniłem, ale Mama była wyraźnie zawiedziona naszą rozmową. Przecież zapowiadała się o wiele ciekawiej...
Trudno, na pewno Skrzat będzie miał jeszcze tysiące pytań.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz