sobota, 10 marca 2018

Mamusiu, jak tu pięknie! - cz. I

... jak mówił Bohdan Smoleń będąc w szpitalu, w programie "Na chorobowym". Skrzat również na ten moment śpi w szpitalnym łóżku, po korekcie zeza rozbieżnego. Liczymy, że da to oczekiwane efekty, które mogą co prawda utrudnić mu robienie kariery ochroniarza w supermarkecie, ale za to pomogą w szkole. Chwilowo jest trochę wkurzony, bo oko swędzi, a ruszać go nie powinien. Więc Mama ciągle pilnuje Skrzata, a łapki zajęto mu pluszakiem.

Generalnie zabieg miał być dopiero w maju, ale coś tam się przestawiło i wcisnęli go na marzec. Fajnie, bo będziemy mieli szansę na normalne wakacje nad morzem. Gdyby było w terminie, całe wakacje byłby uziemiony, wkurzony i burczący.

Już tydzień przed zabiegiem siedział w domu, żeby nie załapać jakiejś grypy, kataru, sraczki czy innego wesołego paskudztwa. Gdy Wychowawczyni dowiedziała się, że Skrzatowi wypadną jakieś trzy czy cztery tygodnie bez przedszkola, był to chyba dla niej najlepszy prezent z okazji Dnia Kobiet w tym roku. Naprawdę, przyjemnie jest zobaczyć szczęśliwego człowieka.

W szpitalu wylądowali z Mamą trzy dni temu. Spakowana wielka torba, papiery, wyniki badań i zapas jedzenia, bo słyszeliśmy legendy o wyżywieniu w szpitalach. Na punkcie przyjęć jak na lotnisku. Długa kolejka ludzi z walizkami i torbami turystycznymi, prawie godzinka czekania. Każdy przyjęty dostaje opaskę "all inclusive".

- A skierowanie gdzie jest? - pyta pani w okienku.

Grzebiemy w papierach. Wyniki, wydruki, pomiary, opisy. Skierowania nie ma. Nagle olśnienie.

- Może je państwo zostawili w sekretariacie po rejestracji na zabieg rok temu? Do końca korytarza, potem w prawo, prosto, potem w lewo do wind, windą na pierwsze piętro, potem zaraz w lewo i tam się dowiecie.

Gonimy po szpitalu, oczywiście w połowie trasy już jesteśmy pogubieni. Powinniśmy jakieś okruszki chleba za sobą rozsypywać, czy coś. Wreszcie trafiamy. Po paru minutach skierowanie się znajduje. Wszyscy zdziwieni, że nie pamiętaliśmy. My najbardziej. Próbujemy odtworzyć trasę powrotną. Na miejscu, zgodnie z wcześniejszą sugestią, podchodzimy od razu do okienka. W kolejce średnie ciśnienie idzie o jakieś 30 mmHg w górę. Dobrze, że nikt przez nas nie padł.

Mały dostaje bransoletkę "all inclusive", wysyłają nas do magazynu z rzeczami. Prosta droga. W lewo, do końca, potem schodami w dół do piwnic, potem w prawo, gdzieś tam, gdzieś tam...

Wreszcie trafiamy.

Kolejna kolejka. Ludzie wchodzą w kurtkach, wychodzą w piżamach. Czekamy, wreszcie Skrzat ładuje się do środka. Za chwilę wychodzą. Jednak przy okulistyce dziecięcej nie musi tu nic zostawiać, na wszystko jest miejsce na oddziale.

Kolejna podróż przez cały szpital w poszukiwaniu oddziału okulistycznego. Frodo i jego drużyna to przy nas cienkie leszcze. Wreszcie docieramy do Mor... na oddział okulistyki dziecięcej.

Ostatnie papiery, ankiety, podpisy. Wreszcie Skrzat dostaje łóżko. I pokój, jak się okazuje na własność. Znaczy się, współwłasność, z Mamą.

Mały rozgląda się po wszystkim.

- Ale tu macie ładne pościele - przymila się pielęgniarce. - Jak w prawdziwym szpitalu.

Mistrz komplementów.

Jeszcze tylko pierwsze badania. Lekarka puszcza mu jakieś ruszające się obrazki na bardzo mądrym urządzeniu, które robi "biiip".

- Co teraz się rusza? - pyta Skrzata.

- Najbardziej to pani się rusza - może bez sensu, ale zgodnie z prawdą odpowiada Skrzat.

Chyba zaczynam łapać, czemu tak wkurza swoją Wychowawczynię.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz