poniedziałek, 5 marca 2018

Dwie twarze edukacji

Można powiedzieć, zarówno dosłownie jak i w przenośni.
 
Druga twarz edukacji okazała się uśmiechnięta, poczęstowała kawą, ciastem i owocami oraz na wstępie spotkania sprezentowała Skrzatowi czekoladowego zajączka. Tu na moment poczułem rozczarowanie, bo Skrzat mimo całej swojej przebiegłości i świetnego powonienia nie załapał, że w środku jest czekolada. Nic, do Wielkanocy nie będę wyprowadzał go z błędu.
 
Ale, po kolei.
 
Całkiem niedawno, okazało się, że Mama Skrzata zna kogoś, kto trochę lepiej od nas orientuje się w zasadach funkcjonowania lokalnych instytucji pedagogicznych. Zdarza się. Czasem też się zdarza, że ktoś taki chce zupełnie bezinteresownie pomóc w zmaganiach z wpasowaniem Skrzata w tryby machiny edukacyjnej. Czasem też się zdarza, że po przeczytaniu bloga, ktoś stwierdza, że albo coś jest faktycznie nie tak, albo autora zdecydowanie ponosi wyobraźnia. Tutaj, na szczęście, zdarzyła się ta pierwsza opcja. Cóż, zdarza się.
 
Na szczęście, w tym wypadku, wszystko na raz.
 
Tak więc, zapakowawszy Skrzata we w miarę niezużyte ubranko, załadowaliśmy się w samochód i wybraliśmy się na spotkanie.
 
Druga twarz edukacji miała więc okazję zobaczyć Skrzata zarówno siedzącego grzecznie przy stole i wyszywającego lokomotywę czerwoną nitką, jak i skaczącego dziko po jej kanapie, robiącego karkołomne fikołki. Chyba wyglądaliśmy na trochę spanikowanych (a nuż uzna, że Skrzat to faktycznie porażka pedagogiczna, chodząca definicja ADHD i przyszła patologia w jednym?), bo usłyszeliśmy jedynie pytanie:
 
- Czy wy serio myślicie, że z jego zachowaniem jest coś nie tak?
 
A bo ja wiem? Jak się od pół roku słyszy, jakie to się ma niewychowane dziecko, można zwątpić.
 
Pogadaliśmy o wszystkim i o niczym. Najważniejsze, że tym razem nie rozmawialiśmy z "ciałem pedagogicznym", ale z osobą, która patrzy na wszystko przez pryzmat własnych przeżyć i doświadczeń odnośnie wychowania dzieci. Zarówno tych pozytywnych, jak i negatywnych.
 
Jeszcze bardziej najważniejsze (może to głupi zwrot, ale faktycznie tak jest), było to, że usłyszeliśmy o szansie na realną pomoc. Żeby poszukać (wspólnie, co daje większe szanse powodzenia) Skrzatowi nauczyciela, który stwierdzi, że jednak ze Skrzatem da się jeszcze pracować inaczej, niż przez wysłanie go do Guantanamo lub San Quentin. Żeby poszukać nauczyciela, który będzie z nami rozmawiał, a nie jedynie nas informował. Żeby poszukać całego zaplecza pedagogicznego (a szkoły mają tego sporo bo i psychologa się trafi, i pedagoga), które weźmie pod uwagę wszystkie problemy i zaburzenia z jakimi boryka się Skrzat.
 
Zobaczymy.
 
Jak to mówił prezes Ochódzki w "Misiu" Barei: "Jedziecie do stolicy kraju kapitalistycznego. Który to kraj ma być może nawet tam i swoje… plusy. Rozchodzi się jednak o to, żeby te plusy nie przesłoniły wam minusów!"
 
A nam akurat chodzi o to, "żeby minusy nie przesłoniły plusów".

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz