Na początek lekki przegląd spraw bieżących, a potem, zgodnie z tytułem dalszy ciąg wspomnień z ostatniego półrocza.
Dzisiaj, tak na zakończenie tygodnia Skrzat pokazał w przedszkolu na co go stać.
Rozwalił totalnie zajęcia z logopedą, nie wykonując żadnych ćwiczeń, a do tego przeszkadzając kolegom. Pobił się (na szczęście bez żadnych poważniejszych efektów) z dwoma kolegami, którzy nie chcieli bawić się z nim klockami. Nakręcił się do tego stopnia, że w czasie gdy inne dzieci rysowały, wlazł na stół i stwierdził, że będzie im pod nos puszczał bąki.
A potem siedzi w domu na łóżku i ryczy: "Mama, ja chyba nigdy nie będę potrafił być grzeczny..."
Coraz bardziej dojrzewamy do decyzji, aby odroczyć Skrzatowi rozpoczęcie pierwszej klasy. Bo tak szczerze mówiąc, wszystko co jest z nim związane jest bardzo mylące. Z jednej strony łatwo łapie nowe litery, liczby, podstawy liczenia, rozwiązywania zadań typowych dla jego wieku, świetnie opanowuje prace plastyczne (biorąc pod uwagę co potrafił jeszcze dwa lata temu). A z drugiej potrafi biegać na czworaka po sali za dziećmi, chować się przed Panią, wytrzymuje w ławce ledwo kilka minut, no i ma jazdy jak w opisie powyżej. Głównie, w zależności od ilości dzieci w klasie. Gdy choróbska przetrzebią grupę, świetnie się odnajduje. W składzie 25-skrzatowym zaczyna nim nosić jak jeleniem w czasie rui. Zobaczymy co będzie, na razie załatwiamy w Poradni Psychologiczno-Pedagogicznej ocenę przygotowania do podjęcia nauki. Tym razem wydaje się, że PPP stanie na wysokości zadania i załatwi to przed zakończeniem terminów rekrutacji. Zobaczymy. Pewne jest, że Skrzat zmienia szkołę, bo w obecnej...
Zresztą, wróćmy do głównego tematu.
Pod koniec października kolejne wezwanie. Smutna i poważna mina wychowawczyni, Skrzat stoi pod ścianą ze spuszczoną głową.
- Proszę zobaczyć, co pański syn dzisiaj zrobił. Zniszczył ścianę w klasie.
Faktycznie, w ścianie wyskrobana głęboka dziura pokaźnych rozmiarów, widać, że na jej wykonanie musiał zużyć mnóstwo energii.
- I on to zrobił?
- No tak. Inne dzieci mogą poświadczyć. Naprawdę, nie wiem co też z tym robić. Tu jest potrzebny poważniejszy remont.
- Ale... to mamy pokryć jakoś koszty naprawy?
Wychowawczyni kręci ze zrezygnowaniem głową.
- Nie wiem, nie wiem... Naprawdę nie wiem jak postępować z pana synem.
- Dobrze, porozmawiam z nim o tym. Postaramy się coś wymyśleć.
- ...
A to akurat piątunio, więc czasu na rozmowy i analizę problemu mamy aż nadto. Całe popołudnie piątkowe mija mniej więcej tak samo.
- Skrzat, czemu zniszczyłeś tą ścianę?
- Tata, ja tego nie zrobiłem.
- No jak nie, jak pani widziała i dzieci widziały. Dlaczego nie chcesz się przyznać? Wiem, że to nie było ładne, ale musisz umieć przyznać się jak coś zrobisz źle.
- Tata, ale naprawdę...
- Dobra, idź do swojego pokoju. Zastanów się i przyjdź.
Skrzat bucząc wraca do siebie.
Mija piętnaście minut.
- Tata...
- Tak?
- Bo ja już się zastanowiłem.
- No i?
- Ja tylko to ruszyłem, ale nie grzebałem.
- Przestań kręcić, przecież wszyscy wiedzą jak było. Przyznasz się, czy nie?
- No ale naprawdę...
- Dobra... Teraz my z Mamą robimy sobie kawę i coś słodkiego do tego. Jak się zdecydujesz powiedzieć prawdę, zawsze możesz do nas dołączyć.
Buczenie oddalającego się Skrzata...
Kolejne kilkanaście minut.
- Tata...
- Tak?
- Bo ja chyba zniszczyłem tą ścianę.
- Jak?
- No... Chyba dłubałem w niej nożyczkami, aż zrobiłem taką dziurę.
- No i co teraz?
Skrzat ze smutkiem patrzy na znikające z talerza wafelki.
- Bo... Ja... Przepraszam.
- Dobra, siadaj, porozmawiamy jeszcze o tym.
Kolejne dwa dni mijają na rozmowach na temat szanowania przedmiotów, dbania o klasę, itp...
Poniedziałek.
Siedzę w robocie, ale coś mi ciągle nie pasuje. Coś mi ciągle miga przed oczami. Cholera, jak on mógł niezauważenie wywalić taką wielką dziurę w ścianie? Ile czasu by na to potrzebował? Kurde, Steve McQueen uciekając z oflagu w "Wielkiej ucieczce", nie był tak sprawny w kopaniu tunelu. Włącza mi się tryb CSI. Przeglądam stare zdjęcia ze szkoły na Facebooku. Wreszcie jest! Początek września, zdjęcia z jednych z pierwszych zajęć w klasie Skrzata. Skrzat na krześle, coś tam z zapałem lepi, a kilka metrów od niego wielka, rozgrzebana dziura w ścianie.
Dziura, do zrobienia której, dwa dni temu się przyznał. Kur...a, z takim talentem do wymuszania przyznawania się do niepopełnionych czynów zrobiłbym kiedyś karierę w NKWD.
Teraz marnuję się jako średnio zaradny Tata.
Przepraszam Skrzata.
We wtorek rano idziemy na zajęcia spotkać się z Wychowawczynią.
- Wie pani, tak się zastanawiałem... Jak dokładnie Skrzat zrobił tą dziurę? I kiedy?
- No... Dokładnie to nie widziałam, ale inne dzieci widziały jak Skrzat to robił.
- A to dziwne, bo w weekend przejrzałem zdjęcia ze szkoły i zauważyłem, że ta dziura była już ponad miesiąc temu.
Czekam na reakcję, ale widzę przede mną minę pokerzysty.
- Nawet jeśli tego nie zrobił, to i tak coś przy niej grzebał.
- Wie pani, ale co innego jest zniszczyć ścianę, a co innego z ciekawości grzebać w już zrobionej dziurze.
- Pan nie może przez całe życie bronić swojego dziecka!
Koniec rozmowy.
Oczywiście, że nie mogę. Sześciolatek, mający problemy z wysławianiem się i często mylący,i źle kojarzący fakty najlepiej obroni się sam przed niesłusznymi, w tym wypadku, oskarżeniami. Na cholerę mu rodzice? Po diabła go nauczyć, że jeśli się kogoś niesłusznie pomówiło, to warto go przeprosić? Takie coś mogłoby przecież zniszczyć autorytet (czy autorytarność - nie pamiętam jak to się pisze) nauczyciela. A tego w szkołach nie chcemy.
Prawda?
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz